Miały być Chiny ale plany zmieniły się niespodziewanie i na 10 dni przed wylotem nowym kierunkiem podróży okazała się Japonia. Wszystko przez linie KLM, które zrobiły promocję na ten kierunek i bilety w dwie strony z wylotem z Krakowa kosztowały niecałe 1700 zł. W związku z tym , że w tej cenie dostępny był tylko wylot w jednym terminie, czasu na przygotowania było jak na lekarstwo ale na szybko powstał plan, który udało się zrealizować :
TERMIN: 18.10 - 08.11
Plan podróży:
Fukuoka - Wyspy Yaeyama (Ishigaki, Taketomi, Iriomote) - Miyajima - Himeji - Kyoto (Kurama i Kibune, Tsumago i Magome, Nara) - Tokio (Nikko, Park Nikko, Mt. Fuji, Kamakura)
Wyspy Yaeyama 19.10
W Fukuoce lądujemy późnym popołudniem i zostajemy tu na noc , samolot japońskich linii ANA na Ishigaki mamy dopiero następnego dnia o godzinie 12.00
Rano rozglądamy się za jakąś knajpką ze śniadaniem, większość jest jednak jeszcze zamknięta. Trafiamy jednak do takiej, gdzie przy wejściu stoi automat, aby zamówić posiłek należy włożyć odpowiednią kwotę i wybrać posiłek ze zdjęć przyklejonych pod odpowiednimi przyciskami, wyskakujący bilecik z zamówieniem przekazujemy obsłudze. W wielu knajpkach i restauracjach są witryny, na których pokazane są w formie plastikowych atrap dostępne potrawy, które potem dokładnie odwzorowane lądują na naszych talerzach.
Po śniadaniu podjeżdżamy taksówką do dworca i metrem jedziemy na lotnisko.
Na Ishigaki lądujemy około 14:00 w promieniach ciepłego słońca i szumiących na wietrze palmach.
Jeśli nie mieszkamy w mieście w okolicach portu warto wykupić 5 dniowy karnet (2ooo jenów) na nielimitowane przejazdy autobusowe po wyspie, który zwraca się już po kilku przejazdach (oczywiście obejmuje także przejazd z lotniska w dowolne miejsce na wyspie).
Na czas pobytu zarezerwowany mamy uroczy pensjonat IRIWA GUESTHOUSE, pokój jest ogromny z widokiem na Zatokę Kabira, do której spacerkiem jest 5 minut.
Właściciel pensjonatu jest bardzo miły i pomocny, pensjonat dysponuje pokojami 2 -os ze wspólna łazienką oraz pokoje typu dormitory. W pensjonacie jest ogólnodostępna kuchnia oraz rowery do dyspozycji gości.
Popołudnie spędzamy na spacerze w okolicach zatoki, a wieczór w knajpce serwującej pyszne placki okonomiyaki (rodzaj omletu/naleśnika z różnymi dodatkami)
20. 10 Taketomi
Wstajemy wcześnie i jedziemy pierwszym autobusem o 7.20 na dworzec autobusowy (przejazd zajmuje około godziny) znajdujący się 5 minut spacerkiemod promu.
Promy na Taketomi pływają bardzo często a rejs po wysokich falach z prędkościa do 65 km/h trwa około 15 minut. ( cena 1150 jenów w dwie strony za osobę).
Z promu robimy sobie spacerek na nogach do miasta (około 10 minut), tam wypożyczamy rowery. W zawiązku z tym , że odkąd przylecieliśmy, wyspy są pod wpływem przechodzącego obok tajfunu cały czas pada. Japończycy są jednak przygotowani i do pakietu rowerowego dostajemy worki zabezpieczające nasze małe plecaki i peleryny. (wypożyczenie roweru na 2 h kosztuje 600 jenów, a 150 jenów za cały dzień).
Miasteczko jest bardzo spokojne i ciche a padający deszcz chyba odstraszył potencjalnych turystów, gdyż jesteśmy sami.
Malutka wioska na wyspie jest bardzo dobrze zachowana a parterowe, niskie domki charakteryzują się pięknymi dachami, na których siedzą figurki shisaa mające przynieść domownikom szczęście i uchronić ich od złych mocy.
W deszczu pędzimy na rowerach zwiedzać tą malutką wysepkę, a przede wszystkim zobaczyć plaże, z których słynie. Najładniejszą z nich jest Kondai Beach, niedaleko niej znajduje się także Kaiji Beach, na której ziarna piasku są w kształcie gwiazdek.
Na Taketomi znajduje się kilka małych restauracyjek, w jednej z nich zjedliśmy pyszną zupę ramen i wracamy promem na Ishigaki.Wieczorem spacerujemy w deszczu po wyspie a na kolacje udajemy się do indonezyjskiej restauracji Palau, gdzie przesympatyczna właścicielka (z maskotką knajpki małym psiakiem) serwuje nam pyszną zupę bakso, którą zajadaliśmy się będąc na indonezyjskich wyspach.
21.10. Ishigaki - zwiedzanie wyspy
Rano pierwszym autobusem czyli o 7.20 (pobudka znowu o 6 rano) jedziemy do miasta do wypożyczalni po samochód.
Chociaż po wyspie kursują autobusy ciężko jest dotrzeć do najdalej wysuniętych miejsc na wyspie takich jak latarnia Hirakubo. Po przeanalizowaniu całego rozkładu jazdy autobusów stwierdziliśmy, że aby dotrzeć tylko do jednej atrakcji musielibyśmy poświęcić na to jeden dzień, więc zwiedzenie całej wyspy trochę by nam zajęło. Wynajęcie auta jest najlepszym rozwiązaniem, należy tylko pamiętać, że aby wypożyczyć auto w całej Japonii (a nawet skuter) należy mieć przy sobie międzynarodowe prawo jazdy.
Wracamy autem do Kabiry na śniadanie do jedynej piekarni w okolicy (otwarta od 9.30, restauracje otwarte są od 11 lub dopiero wieczorem). Zjedliśmy pyszne , świeże bułeczki, zaopatrzyliśmy się w mały prowiant na drogę i jedziemy. Oczywiście pogoda tego dnia również nie dopisuje ale sądząc po prognozach lepiej nie będzie dopóki tajfun nie ominie na dobre wysp.
Najpierw jedziemy szukać punktu widokowego, o którym przeczytałam gdzieś w internecie ale informacje były dość pobieżne. Kierujemy się za znakami na Club Med, pod koniec na rozwidleniu skręcamy w lewo i dojeżdżamy do końca drogi.
Po prawej stronie jest wydeptana ścieżka idąc nią dochodzimy do samego skraju urwiska , z którego rozciąga się magiczny widok na skały i wyspę HIRABANARI:
Po prawej stronie można zauważyć kolejną wydeptaną ścieżkę między wysokimi trawami do maleńkiej, cudownej plaży otoczonej skałami. Zachwycamy się widokami, ale po chwili wracamy do auta bo znowu zaczyna padać.
Wracamy kawałek (parę metrów autem) i w trawie widzimy znowu wydeptaną trawę, przedzieram się przez krzaki i stoimy przed maleńkim wzgórzem, na które bez problemu można wyjść a rozciąga się z niego przepiękny widok. Chyba znaleźliśmy jedno z najpiękniejszych miejsc na wyspie, w dodatku jesteśmy tu zupełnie sami.
Jedziemy do Yonehara Beach, która podobno (przy dobrej pogodzie, która chyba opuściła nas na dobre) jest idealnym miejscem na snorkeling. Niedaleko plaży znajduje się Yonehara Palm Tree Groves, w którym spacerująć wyznaczoną ścieżką możemy zobaczyć rzadkie okazy roślin i drzew , oczywiście wszystko w akompaniamencie głośnego cykania ogromnych cykad.
Jedziemy jeszcze do latarni Hirakubo skąd roztacza się piękny widok na zatokę. Niestety dzisiaj chyba siła wiatru przybrała maksymalna prędkość, gdyż tutaj z ledwością udaje nam się otworzyć drzwi od samochodu a potem ustać na samym końcu wyspy. Jednak widoki są przepiękne. W drodze powrotnej zatrzymujemy się jeszcze na maleńkiej plaży, gdzie znajdujemy ogromne muszle.
Na końcu jedziemy do słynnego punktu widokowego Tamatorizaki, jednak tutaj już tak leje, że postanawiamy wracać powoli do miasta i oddać samochód tego samego dnia.
Jeżdżąc po wyspie można znaleźć wiele dzikich zakątków, plaż, punktów widokowych , na których przeważnie będziemy sami a widoki zachwycają.
Ostatnim autobusem (o 18.20) wracamy do Kabira Bay.
22.10 Ishigaki
Dzisiaj postanawiamy zwiedzić okolice na rowerach. Śniadanie jemy w piekarence (Pinakolada) i bierzemy rowery z naszego pensjonatu.
Jedziemy na maleńką plażę Ishizaki Beachi tu nawet na chwilę wychodzi słońce wygrywając z tajfunem i podkreślając turkusowe barwy wody.
Kawałek dalej znajduje się kolejna urocza plaża Honie Beach gdzie obecnie jest odpływ. Przy wyższym stanie wody można snorkelingować .Obydwie plaże są malutkie ale kameralne i bardzo urocze i nie ma na nich nikogo. Ponadto drogi do plaż prowadzą pomiędzy plantacjami trzciny cukrowej i innych upraw co sprawia, że sama droga jest sporą atrakcją.
Jazda na rowerze jest tutaj czystą przyjemnością, kierowcy są bardzo mili, nikt się nigdzie nie spieszy (na całej wyspie obowiązuje ograniczenie prędkości między 30 a 50 km/h), nikt nie trąbi, każdy jest miły i pomocny.
Popołudniu jedziemy jeszcze do Sukuji Beach, gdzie chyba pierwszy raz na dłużej wychodzi słońce i otula nas swym ciepłem.
Dzień kończymy na wzgórzu (odkrytym podczas wycieczki samochodowej) podziwiając magiczny zachód słońca. Do pensjonatu wracamy już po zmroku.
23.10. Iriomote
Jedziemy pierwszym autobusem do portu i płyniemy promem na Iriomote. W związku z przechodzącym obok tajfunem północny port Uehara jest nadal zamknięty, płyniemy do południowego Ohara a stamtąd podstawionym autobusem do północnego portu.
Tam czeka na nas przewodnik z biura Osanpo (www.Iriomote-osanpo.com), które słynie z najlepiej przygotowanych wycieczek na wyspie.
Podjeżdżamy kawałek busem a następnie przesiadamy się do kajaków. Dostajemy wodoodporne worki na podręczne rzeczy oraz specjalne buty do wody.
Płyniemy około 40 minut wśród lasów namorzynowych, jest pięknie dziko i w końcu słonecznie.
Do wodospadu Pinaisara widocznego z daleka wspinamy się przedzierając się przez dżunglę, która pokrywa prawie 90% wyspy. Pomimo tego, że wodospad jest jedną z największych atrakcji wyspy, jak również jest największy w całej Okinawie (55m) jesteśmy tu sami z naszą kilkuosobową grupką. Nasz przewodnik przygotowuje nam zupę ramen, która smakuje wyśmienicie wśród szumu przelewającej się wody i cykaniu cykad. Jest pięknie i dziko.
Droga powrotna jest taka sama, schodzimy w dżungli do naszych kajaków i płyniemy do przystani. Tutaj przewodnik zabiera nas jeszcze na plażę, na której ziarnka piasku są w formie gwiazdek, a potem odwozi nas na prom do Ohara. To był długi i cudowny dzień. Na wyspie można zorganizować trekkingi, spływy kajakowe, snorkeling na pięknych plażach lub rejs stateczkiem po malowniczej rzece Urauchi.
Atrakcja wyspy jest również przejazd wozem z zaprzężonym bawołem na maleńką wyspę Yubujima, która jest oddzielona od Iriomote tylko piaszczystą cieśniną.
24.10 Ishigaki - Fukuoka
Ostatnie godziny przed wylotem na wyspie spędzamy na rowerach i docieramy do odkrytej, małej plaży. Popołudniu wracamy samolotem linii ANA do Fukuoki i zostajemy na noc w hotelu.
Jak dotrzeć do dwóch, małych plaży w pobliżu Kabira Bay : Honie Beach i Ishizaki Beach:
Jadąc od ronda w Kabirze w stronę Club Med około 200 m , po prawej stronie stoi metalowy billboard, skręcamy przed nim w prawo i jedziemy do samego końca, dotrzemy do Honie Beach:
Chcąc dotrzeć do Ishizaki Beach wracamy na główną drogę jedziemy dalej około 50 m . Po lewej stronie jest mały cmentarz i po prawej stronie również. Skręcamy w prawo przed grobowcami w wąską drogę i jedziemy do samego końca aż dotrzemy do pięknej, piaszczystej plaży Ishizaki.
Jak dotrzeć na punkt widokowy:
Jedziemy główną drogą w kierunku Club Med , gdy będzie rozgałęzienie dróg skręcamy zawsze w lewo i dojedziemy do miejsca, w którym kończy się droga.
Po prawej stronie znajduje się wydeptana dróżka, którą dotrzemy do ukrytej, małej plaży.
Gdy cofniemy się około 10 metrów znajdziemy wydeptana dróżkę, którą dotrzemy na wzgórze na punkt widokowy. Ze wzgórza widać kolejne dwie, ukryte plaże, na które można dotrzeć pieszo.
25.10. Fukuoka - Hiroszima - Miyajima
O 7:00 rano jedziemy a raczej pędzimy super szybkim pociągiem (Shinkansen) do Hiroszimy. Prawie 300 km pokonujemy w 1,5 godziny. Pociągi są super szybkie, wygodne i niezwykle punktualne.
W Hiroszimie zostawiamy w skrytce nasze plecaki. Na każdym dworcu znajdują się zamykane mniejsze i większe skrytki, w których można zostawić bagaże. Koszt skrytki na dwa duże plecaki to 700 jenów.
W Hiroszimie przesiadamy się na linie JR Sanyo Line do Miyajimaguchi Station (trasa obejmuje JR Pass) i jedziemy ok 25 minut. Dalej idziemy kawałek na prom, który również zawiera się w JR Pass i po chwili docieramy do jednej z najsłynniejszych atrakcji Japonii na wyspę Itsukushima zwaną Miyajima.
Tutaj znajduje się jeden z najsłynniejszych widoków japońskich czyli chram Itsukushima. Cała świątynia stoi na palach i jest połączona pomostami.
W dawnych czasach zwykli ludzie nie mogli postawić stopy na wyspie, której ziemia była święta dlatego przypływali do świątyni łodziami właśnie przez bramę. Wykonana z czerwonego drewna kamforowego ma 16 m wysokości. Podczas przypływów stoi zatopiona w wodzie, w czasie odpływów można do niej podejść. Czas odpływów i przypływów, który codziennie się zmienia można sprawdzić tutaj: tidetime.org.
Do dzisiaj na wyspie nie mogą odbywać się pogrzeby a krewni uczestniczący w ceremonii wracając muszą poddać się rytuałowi oczyszczenia, aby nie skazić ziemi.
Cały kompleks świątynny składa się z wielu budynków, wstęp do świątyni kosztuje 300 jenów a 500 jenów ze skarbcem). Po wyspie spacerują sarny i jelenie.
Przechodzimy przez całą świątynię i podziwiamy bramę obecnie zanurzoną w wodzie gdyż jest przypływ. W jednej z maleńkich uliczek znajdujemy knajpkę, w której jemy pyszne okonomiyaki.
Najedzeni zmierzamy do świątyni Daisho- in , która leży u podnóża góry Misen. Jest naprawdę imponująca, składa się z kilku budynków w tym pięknie oświetlonej sali z 88 figurkami.
Wzdłuż schodów prowadzących do jednego z budynków świątyni znajdują się metalowe koła z wypisanymi cytatami sutry. Wierzy się, że ich obracanie ma taką sama moc jak ich czytanie.
Tutaj znajduje się również początek jednego z trzech szlaków prowadzących na górę Misen (szlak Daisho-in). Po zwiedzeniu świątyni postanawiamy wyjść na szczyt góry. Droga w większości po kamiennych schodach zabiera około 1,5 godziny a przy szlaku znajduje się wiele buddyjskich świątyń.
Jednak widoki na górze z punktu obserwacyjnego wynagradzają trudy wyjścia. Przy szlaku znajduje się wiele buddyjskich świątyń. Na górę można wyjechać kolejką, której końcowa stacja znajduje się około 1km od szczytu góry.
Wracamy już inną trasa (około godziny) i schodzimy do parku Momijidani. Zaglądamy jeszcze do 5 -kondygnacyjnej świątyni Gojuto. Do bramy docieramy tuą przed zachodem słońca. Mamy szczęście bo jednego dnia udaje nam się zobaczyć świątynię w czasie przypływy i odpływu. Teraz brama majestatycznie stoi na prawie suchym, lekko mulistym lądzie. Można do niej podejść i podziwiać jej wielkość i majestatyczność. Po zachodzie słońca brama zostaje oświetlona reflektorem.
Delektujemy się ostatnimi promieniami odbijającymi się w wodzie i ciszą, gdyż większość turystów opuściła już wyspę.
Przechodzimy przez wąskie uliczki, które wczesnym rankiem skrywały jeszcze zamknięte liczne sklepiki z pamiątkami, słodyczami i przysmakami.
Promem wracamy na ląd i dalej pociągiem do Hiroszimy, odbieramy ze skrytki bagaże i jeszcze tego samego dnia późnym wieczorem docieramy do Himeji.
Hotel (APA Hotel Himeji - Ekikita) mamy zarówno niedaleko stacji jak i kilka minut spacerem od zamku, który widać z daleka i chyba z każdego miejsca w mieście.
26.10 Himeji -Kioto
Rano wstajemy wcześnie, zostawiamy bagaże w przechowalni w hotelu i idziemy do zamku aby bez tłumów nacieszyć się jego pięknem. A naprawdę jest czym. Jeden z najpiękniejszych i najlepiej zachowanych zamków w Japonii, który nigdy nie został zniszczony ani w czasie wojny, ani przez trzęsienie ziemi lub inne katastrofy. Zachował swój oryginalny styl a ostatnio przeszedł długi i generalny remont przez co zachwyca jeszcze bardziej. Za względu na biały gips otulający jego zewnętrzną elewację zwany jest Zamkiem Białej Czapli.
Zamek otwierają o 9 rano wchodzimy do środka już z dość sporą grupką osób a z wyższych sal w zamku widzimy, że koło 10 tworzy się już nawet kolejka do kas. Zwiedzamy spokojnie nieumeblowane ale i tak piękne wnętrza zamku pełniące funkcję obronną a potem jeszcze długo podziwiamy zamek z różnych perspektyw i miejsc. Kupiliśmy bilet łączony wraz ze wstępem do ogrodów, które znajdują się 5 minut spacerkiem od zamku. Wstęp do zamku kosztuje 1000 jenów lub 1040 z ogrodem Kokoen, który jest oazą spokoju.
Gdy już nasze oczy wystarczająco nacieszyły się widokami wracamy do hotelu po bagaże i jedziemy do Kioto, co Shinhansenem zajmuje tylko 1 godzinkę.
Na głównej stacji w Kioto przesiadamy się do metra i jedziemy do stacji Saain, niedaleko której znajduje się nasz najlepszy hotel w ciągu całego pobytu w Japonii Japaning Hotel Saiin. (aczkolwiek wszystkie hotele możemy szczerze polecić, jedyne co nam czasem przeszkadzało to bardzo małe pokoje). Pokój w Japaning Hotel Saiin jak na warunki japońskie jest ogromny, dodatkowo w pokoju (chociaż jest to raczej mały apartament) znajduje się dość duży aneks kuchenny oraz pralka.
5 minut od hotelu znajduje się stacja metra i przystanki autobusowe, są liczne knajpki i sklepy. Hotel ma idealne położenie i bardzo nam się spodobał.
Zostawiamy bagaże w hotelu, który nie ma charakterystycznej recepcji a zameldować należy się poprzez panel komputerowy lub zadzwonić z telefonu obok na infolinie. Trzeba również zeskanować paszporty w dostępnym skanerze i dopiero wtedy dostajemy swój indywidualny kod do pokoju oraz otwierania drzwi głównych do hotelu.
Obok znajduje się restauracja więc jemy pyszną zupe ramen i pierożki gyoza.
Idziemy na metro i dojeżdżamy wieczorem do dzielnicy Gion, która uważana jest za dzielnice gejsz. Ale to co zachwyca to wąskie, drewniane budynki będące kiedyś domami kupieckimi.
Główna, słynna ulica Hanami-koji jest tak tłoczna, że czasem trudno zauważyć co znajduje się koło nas. A są to w większości sklepy z pamiątkami, z ubraniami, knajpki, restauracje oraz liczne sklepy z e słodyczami z dodatkiem sproszkowanej, najwyższej jakości zielonej herbaty matcha. Japończycy uwielbiają zieloną herbatę, która w Japonii spotkamy na każdym kroku i w różnej postaci. Tutaj pierwszy raz jemy lody z zieloną herbatą matcha posypane nią jeszcze z wierzchu. Ich smak na długo pozostaje w pamięci i od tej chwili stały się moim ulubionym deserem w Japonii. Ich smak jest delikatny a równocześnie intensywny i kremowy, coś niesamowitego.
Specerujemy do późna po dzielnicy, dochodzimy także do pięknie oświetlonej świątyni Yasaka i wracamy na metro do hotelu.
27.10 Kioto
Kioto jest tak bogate w atrakcje i przepiękne zabytki, że nie jest możliwe zwiedzenie wszystkiego. Dlatego trzeba było iść na kompromis i wybrać część z nich. Jak się później okazało pogoda również zweryfikowała część planów.
Tego dnia korzystając z pogody udajemy się wcześnie rano autobusem do dzielnicy Arashiyama Bilet jednodniowy na całodzienne przejazdy autobusami to koszt 400 jenów i można go kupić w sklepach (np. Lawson) jak i u kierowcy. Bilet zwraca się już po dwóch przejazdach a do większości atrakcji łatwiej dojechać autobusem, których linie są rewelacyjnie ze sobą połączone i stają praktycznie przy głównych atrakcjach. Dla nas przejazdy autobusami, których przystanki mieliśmy tuż obok hotelu były o wiele lepszym rozwiązaniem niż poruszanie się metrem. Gdy nie mamy biletu całodniowego, płacimy kierowcy za przejazd czyli wrzucamy wyliczone pieniądze do automatu, który przelicza czy wrzuciliśmy odpowiednią kwotę. Jeśli nie mamy wyliczonych pieniędzy (ani automat ani kierowca nie wydaja reszty) obok automatu do wrzucania pieniędzy jest drugi do rozmieniania pieniędzy. Wszystko proste i czytelne!:-)
Dojeżdżamy autobusem do Arashiyama i kierujemy się w stronę lasu bambusowego. Jest mały ale piękny, w związku z tym, że jest dość wcześnie jest tylko parę osób czyli tak jak lubimy.
Przechodzimy przez las i udajemy się do świątyni Hōrin-ji a dalej do najważniejszej w tej dzielnicy świątyni zen Tenryū-ji, co od razu przejawia się w liczbie odwiedzających jej turystów .
Po odwiedzeniu świątyń doczekaliśmy się na otwarcie małych restauracyjek i posilamy się zupą ramen. Przechodzimy przez most Togetsu-kyō na drugą stronę i spacerujemy wśród drewnianych zabudowań. Wracamy i w promieniach słońca idziemy wzdłuż rzeki Hozu podziwiając krajobraz i pierwsze czerwieniące się listki klonu japońskiego.
Korzystając z wczesnej jeszcze pory dnia i pogody, która w najbliższych dniach ma się popsuć wskakujemy w autobus i z jedna przesiadką docieramy do Złotego Pawilonu czyli do świątyni Kinkakuji. Początkowo tłumy jakie zobaczyliśmy przez chwilę zniechęciły nas do wejścia ale nie zobaczyć najważniejszej świątyni w Kioto?
Kupujemy bilety i zostajemy pochłonięci przez rzekę ludzi. Pan, kierujący ruchem pozwala na chwile zatrzymać się w równie ogromnym tłumie przy barierce aby móc podziwiaćświątynię i poczekać w kolejce aby stanąć przy barierce i zrobić zdjęcie. Nie jest to sposób zwiedzania, który nas zachwycił i ujął temu miejscu uroku, jednak trzeba przyznać, ze świątynia jest piękna a w promieniach słońca dosłownie razi w oczy swoim blaskiem . Ostatnie dwa piętra pokryte są płatkami z najszczerszego złota a każde piętro pawilonu jest w innym stylu architektonicznym. Przechodząc wyznaczonymi ścieżkami pośród ogrodu okalającego pawilon można zobaczyć jego piękno z każdej strony.
Nieopodal Kinkakuji znajduje się buddyjska świątynia Ryoanji Temple słynąca głównie z kamiennego ogrodu służącego do medytacji zen.
Ostatnią świątynią, do której udaje nam się dotrzeć jest stojąca obok Ninaji Temple. W związku z tym , ze jesteśmy godzinę przed zamknięciem jest spokojnie i pusto. Jest naprawdę piękna i podoba nam się o wiele bardziej niż Ryoanji.
W dodatku przed samym zamknięciem obserwujemy jak mnisi podchodzą do każdej z mniejszych świątynek i modlą się przed każdą z nich.
Wracamy do naszego hotelu gdzie w jednej z miejscowych knajpek posilamy się zupą ramen.
28.10 Kioto - Kurama - Kibune
Dzisiaj od rana mocno pada, mieliśmy w planie odwiedzić dzielnicę Hihashiyama i najpiękniejsze świątynie ale w tym deszczu rezygnujemy z planu i postanawiamy poczekać na lepszą pogodę, a dzisiaj postanawiamy wybrać się do dwóch małych miasteczek Kurama i Kibune.
Jak się później okaże pomimo deszczu będą to jedne z najładniejszych miejsc w Japonii.
Do Kuramy z centralnego Kyoto prowadzi oddzielna linia kolejowa, która już dostarcza pięknych widoków na góry. Ze stacji kolejowej w Kurama jest około 5 minut pieszo do świątyni skąd rozpoczyna się wędrówka na szczyt (około 30 minut). W związku z tym, że mocno się rozpadało korzystamy z kolejki i wyjeżdżamy nią do połowy drogi.
Wysiadamy i idziemy dalej pieszo pośród małych latarenek i omszałych kamieni. Mgła, deszcz i całe otoczenia sprawia wrażenia jakbyśmy się przenieśli do świata baśni. Jest pięknie i magicznie. Cały kompleks świątynny jest położony na zboczu gór. Okazuje się, że ze szczytu, gdzie znajduje się główny budynek świątyni można przejść szlakiem do świątyni w Kibune. Niestety obecnie szlak jest zamknięty z powodu powalonych drzew. Na górze podziwiać można panoramę na całą dolinę. Z powrotem wracamy już pieszo nie mogąc nadziwić się małym świątynkom ukrytym w lesie, wodospadom i charakterystycznym czerwonym mostkom.
Postanawiamy pojechać jeszcze do Kibune, wracamy pociągiem do stacji Kibune-guchi a stąd autobusem do miasteczka. Z przystanku do świątyni Kifune jest 5 minut drogi spacerem. Pada coraz bardziej pewnie z powodu tego, że świątynia jest poświęcona bogini deszczu i wody :-).
Tutaj wzdłuż całej drogi do świątyni stoją czerwone latarenki, które tworzą niesamowity klimat a po chwili gdy zapada lekki półmrok zostają ona zapalone. Po prostu magia i bajka.
Zwiedzamy świątynię, schodzimy magicznie oświetlonymi schodami w dół i idziemy na autobus. Te dwa miejsca naprawdę mnie oczarowały, nie wiem czy deszcz, mgła i to, że w obu świątyniach praktycznie było pusto sprawiły, że panował tak magiczny klimat, że z żalem wracałam do centrum Kioto.
Dzień kończymy w Gion na pysznym sushi (chyba najlepsze jakie jedliśmy w Japonii) w Chojiro.
29.10 Kioto
Niestety dzisiaj jeszcze mocniej pada niż wczoraj. Postanawiamy jednak wybrać się do świątyń wschodniego Kioto. Najpierw metrem jedziemy do Gion i spacerujemy wąskimi uliczkami, które do tej pory widzieliśmy tylko wieczorowa porą. W ciągu dnia jest tu o wiele spokojniej i mniej tłoczno niż wieczorami. Na nogach idziemy w stronę świątyni Kiyomizudery, leje cały czas a tłum jest tak wielki, że z trudem każdy przechodzi obok siebie z parasolami. Pomimo tego, że świątynia jest w remoncie i jej zewnętrzna część jest zasłonięta, pomimo wielkiej ulewy , przy której wczorajszy deszcz był mżawką :-) jest piękna i warta odwiedzenia. Po zwiedzeniu świątyni kierujemy się do małej knajpki na gorąca zupę ramen, która nas rozgrzewa w ten chłodny dzień.
Wąskimi uliczkami przechodzimy do świątyni Koudaiji , która naprawdę nam się podoba . Wokół świątyni rozciąga się piękny ogród a idąc schodami do góry natrafimy na malutki gaj bambusowy.
Leje tak mocno, że pomimo peleryn i parasoli jesteśmy cali przemoczeni. Wstępujemy jeszcze do świątyni Chionin i cali przemoczeni idziemy do knajpki aby się posilić, wypić ciepłą herbatę i chociaż trochę wyschnąć.
Autobusem podjeżdżamy do świątyni Nanzenji i tutaj powoli po 10 godzinach przestaje padać na chwilkę.
Na sam koniec dnia tuż przed zamknięciem idziemy jeszcze do Srebrnego Pawilonu Ginkakuji. W związku z tym , że jesteśmy tuż przed zamknięciem jesteśmy tu sami, świątynia jest piękna, otoczona wspaniałym ogrodem. Z góry roztacza się widok na miasto.
Kompletnie przemoczeni już po ciemku wracamy autobusem do hotelu. Nie tak miał wyglądać nasz dzień a zaplanowanych do zwiedzania świątyń mieliśmy sporo, jednak pogoda a raczej jej brak ostro zweryfikowała nasze plany na dzień dzisiejszy. Miejmy nadzieję, że następne dni będą lepsze.
30.10. Kioto - Fushimi Inari - Nara
Wstajemy bardzo wcześnie i jedziemy linią Nara Line do Świątyni Fushimi Inari (przejazd obejmuje JR Pass) aby być tam najwcześniej jak tylko się da i nacieszyć się jej pięknem bez tłumów.
Świątynia słynie z tysiąca czerwonych bram torii okalających trasę na szczyt góry Inari mającej 233 m.. Bramy zostały ufundowane przez darczyńców, którzy chcieli zdobyć przychylność bogini, patronki m.in. biznesu, płodności, herbaty. Są to zarówno osoby prywatne jak i firmy, a na każdej bramie znajdziemy nazwisko osoby lub nazwę firmy, która ufundowała daną bramę i datę. Cena bramy zaczyna się od 400 000 jenów. Ale Inari to również patronka ryżu dlatego znajdziemy tutaj wiele posągów lisów, które są jej posłańcami ale również strzegą plonów.
Droga na sam szczyt zajmuje około 40 minut, po drodze zobaczymy liczne mniejsze świątynki z mniejszymi torii oraz posągi lisów, są także małe kawiarenki. Idąc szlakiem wśród czerwonych bram można poczuć się jak w bajce. Torii są najpierw bardzo gęsto ustawione tworząc wręcz korytarz a w miarę wznoszenia się w górę są coraz rzadsze. Mniej więcej w połowie drogi dojdziemy do punktu skąd roztacza się panorama na Kioto.
Świątynia jest przepiękna i można tu spędzić długie godziny i nie odrywać oczu od widoków i aparatu, z którym biegam jak oszalała.
Po dojściu na sam szczyt zaczynamy powoli wracać okrężną drogą. Na samym dole przy wejściu do bramy otwarły się już sklepiki z licznymi pamiątkami.
Idziemy na stację i jedziemy do pierwszej stolicy Japonii - Nary (przejazd pokrywa JR Pass). Tutaj kupujemy karnet na autobusy uprawniające do podróży między świątyniami (500 jenów za bilet), aczkolwiek jeśli mamy czas możemy wszędzie spokojnie dość na nogach.
Najpierw podjeżdżamy autobusem do najsłynniejszej ze świątyń Todaji. Od razu spotykamy jelenie i sarny, które przychodzą tutaj z pobliskiego lasu i zadomowiły się na dobre w parku. Idziemy z przystanku 5 minut do świątyni. Główny hall świątyni- Daibutsuden jest największym drewnianym budynkiem na świecie . Brązowy posąg siedzącego buddy wewnątrz świątyni jest jednym z największych posągów na świecie (15m).
Dalej ścieżką przechodzimy do uroczej świątyni Kasuga słynącej z kamiennych latarni stojących wzdłuż drogi prowadzących do świątyni i ufundowanych przez wiernych (około tysiąca). Wiszących, brązowych i drewnianych lampionów jest jeszcze więcej bo około tysiąca sześćset. Wszystkie zapalane są tylko dwa razy w roku podczas festiwalu. Tutaj również zobaczymy jelenie, które są otoczone czcią i uważane za posłańców bogów. Świątynia jest piękna a otacza ją pierwotny las.
Przechodząc dzielnicą Naramachi dochodzimy do Gangoji Temple a dalej do Kofukuji Temple. W centrum miasteczka jemy ciepłą zupę ramen i wracamy do Kioto gdy zapada już zmierzch.
31.10 Kioto - Magome - Tsumago
Dzisiaj postanawiamy zwiedzić dawne, pocztowe miasteczka Magome i Tsumago i przejść pomiędzy nimi pieszym szlakiem. Pogoda wyjątkowo dopisuje i po ulewach nie ma ani śladu. Z Kioto jedziemy pociągiem do Nagoya i przesiadamy się do Nagatsugawa a ostatni odcinek do Magome pokonujemy już autobusem.
Całe miasteczko zostało odrestaurowane i przypomina bardziej szwajcarska wioskę niż japońskie dawne miasto pocztowe. Szlak łączący oba miasteczka jest bardzo łatwy, biegnie zarówno przez las jak i kawałek drogą i przez mniejszą wioskę i pola. Co jakiś czas ustawione są dzwonki, które podobno maja odstraszać niedźwiedzie. Aczkolwiek wątpimy, żeby jakiekolwiek się tutaj pojawił. Po drodze znajdują się małe restauracyjki gdzie można napić się herbaty.
Po pokonaniu około 8 kilometrów przyjemnej trasy docieramy do Tsumago, które jest większe od Magome i jest jednym z najlepiej zachowanych miasteczek w Japonii i naprawdę rjest piekne.Miasteczko jest bardziej rozwinięte turystycznie, jest więcej knajpek i możliwości przenocowania.
Do Kioto wracamy tą samą drogą wracając z Tsumago autobusem do Nagatsugawa i dalej pociągiem przez Nagoya.
Ostatni wieczór w Kioto znowu jedziemy na pyszne sushi do Gion .
1.11 Kioto - Tokio
Wczesnym rankiem jedziemy zarezerwowanym kilka dni wcześniej Skinhansenem do Tokio. Mając JR Rail Pass nie trzeba mieć zarezerwowanych miejsc. Są specjalne wagony dla osób właśnie bez rezerwacji i podróżując nigdy nie zdarzyło nam się żeby nie było w nich wolnego miejsca. Aczkolwiek gdy podróżowaliśmy na dalszych trasach i wiedzieliśmy o której godzinie chcemy jechać rezerwowaliśmy sobie miejsca w specjalnych punktach na dworcach.
Docieramy do Tokio i zostawiamy plecaki na dworcu w jednej z szafek do przechowywania bagażu i idziemy spacerem do Ogrodów Królewskich a dalej do mostu Nishibusa skąd roztacza się widok na pałac cesarski.
Jest ciepły dzień więc postanawiamy trochę pospacerować idziemy więc na nogach do dzielnicy Ginza przez Park Hibiya.
Ginza to najsłynniejsza dzielnica handlowa Japonii i to tutaj znajdują się najdroższe nieruchomości w kraju.
Znajdziemy tu liczne domy towarowe z wiodącymi markami świata oraz tymi rodzimymi, które jeszcze długo do Europy nie zawitają. Jest mnóstwo kawiarenek, klubów, restauracji.
Spacerujemy główna ulicą i zadzieramy do góry głowy przyglądając się ogromnym wieżowcom, luksusowi i przepychowi towarzyszącym całej dzielnicy.
Z Ginza jedziemy metrem do dzielnicy Asakusa słynącej przede wszystkim z buddyjskiej świątyni Sesnsoji. Asakusą jest również jednym z niewielu miejsc gdzie panuje atmosfera dawnego Tokio.Aby dojść do świątyni musimy najpierw przejść przez bramę Kaminarimon a dalej handlową ulicą Nakamise pełną sklepików z pamiątkami, przekąskami i słodyczami oczywiście z dodatkiem zielonej herbaty matchy. Tutaj naprawdę w rozsądnych cenach możemy zaopatrzyć się w pamiątki zarówno te prawdziwe z Japonii jak również tańsze chińskie produkty o czym sprzedający szczerze i otwarcie informują.
Tutaj w jednej z knajpek w bocznych ulicach posilamy się pyszną zupą ramen oraz pierożkami gyoza.
Wieczór kończymy w niesamowitym Elektronicznym mieście czyli na Akihabara. Znajduje się tu mnóstwo sklepów z elektroniką, w których dostaniemy wszystko począwszy od komputerów, aparatów, telefonów po telewizory i sprzęty używane. Znajdują się tu także salony gier automatycznych Pachinko, w których Japończycy chętnie spędzają czas. Weszliśmy do jednego z takich salonów i nie mogliśmy uwierzyć. Pomimo tego, że było kilka pięter wszystkie maszyny do gier były zajęte a Japończycy byli tak pochłonięci grą i wydawaniem pieniędzy, że nie zdawali się zauważać co dzieje się wokół nich.. W powietrzu unosił się duszny zapach papierosów, było tak głośno, że już po chwili musieliśmy wyjść zaczerpnąć świeżego powietrza. Do tego nieprawdopodobnego świata musimy jeszcze dodać kawiarnie, w których kelnerki przebrane są za francuskie pokojówki. Stojąc przy ulicy zapraszają klientów do odwiedzenia właśnie ich kawiarni. Wszystko to oszałamia i zadziwia. Koci świat :-D.
Oszołomieni gwarem i poczuciem jakbyśmy znaleźli się w zupełnie innym świecie wracamy na dworzec po swoje bagaże i jedziemy do hotelu.
2.11 Tokio -Nikko
Nikko dzieli się jakby na dwie część: część ze świątyniami i część, w której można spędzić aktywnie czas z jeziorem, górkami , szlakami spacerowymi i onsenami stanowiącą Park Narodowy (Okunikko).
Postanowiliśmy sobie rozłożyć Nikko na 2 dni i w jeden zwiedzić świątynie a w drugi pojechać w góry do Parku Narodowego.
Tym bardziej, że chcąc kupić bilety (passy) 4 dniowe za 4000 jenów/osobę musimy pojechać na stację do Asakusy gdzie znajduje się informacja turystyczna otwarta w godzinach 7.20-18:00. Jesteśmy na stacji już przed 7 i ustawiamy się pierwsi w kolejce do biura. Po chwili kolejka robi się już naprawdę długa. Gdy tylko otwiera się biuro kupujemy 2 bilety (passy) uprawniające do przejazdu pociągiem (zwykłym, ekspresowy tylko troszkę szybszy wymaga dopłaty 1000 jenów -jeśli ktoś nie posiada JR Pass) do Nikko i przejazdów na miejscu autobusami po całym terenie co w przypadku świątyń nie jest tak ważne, jak w przypadku naszego drugiego zaplanowanego dnia w Parku Narodowym gdzie odległości są duże a każdy pojedynczy przejazd jest drogi. Jeśli zamierzamy spędzić w tych rejonach więcej czasu warto zakupić taki pass, zwraca się bardzo szybko.
Gdy dojeżdżamy do Nikko od razu idziemy do informacji turystycznej dostajemy mapkę ze szlakami po Parku Okunikko, tutaj również możemy zakupić bilety do świątyń. Zaraz za wyjściem z dworca znajduje się mały dworzec z autobusami, które odjeżdżają w różnych kierunkach zarówno można nimi podjechać do świątyń jak i dalej do Parku Narodowego.
Jeśli planujemy zwiedzać sam teren świątyń nie musimy kupować passów, wszędzie możemy dojść na nogach.
Naszym pierwszym celem jest Wawóz Kanmangafuchi znajduje się tu szlak pieszy nad rzeką, wzdłuż którego stoi 70 kamiennych posągów Jizo - strażników zmarłych. Jest naprawdę pięknie i spokojnie i nie ma nikogo oprócz nas.
Wracamy spacerem do słynnego i jednego z najpiękniejszych mostów w Japonii - Shinkyo, który stoi przy wejściu do świątyń Nikko. Możemy go podziwiać z daleka lub przejść nim za drobną opłatą. Nam wystarczy widok mostu na tle jesiennych kolorów. Przechodzimy na drugą stronę ulicy i po schodach zmierzamy do świątyni Rinnoji. Obecnie przechodzi remont ale wnętrze świątyni jest otwarte dla zwiedzających. Wokół świątyni zauważamy pierwszy raz tak czerwoną jesień i oblegane przez Japończyków drzewa klonów.
Wychodzimy ze świątyni i kierujemy się do tej najpiękniejszej w Nikko i jednej z najpiękniejszych w całej Japonii Toshogu Shrine. Już z daleka widać jej złote zdobienia, przepych i ogrom terenu, który zajmuje. Świątynia stanowi swego rodzaju mauzoleum, gdyż tutaj spoczywa Tokugawa Ieyasu założyciel słynnej dynastii szogunów Tokugawa, która rządziła przez 250 lat w Japonii.
Niespotykane nigdzie indziej w Japonii złote rzeźbienia oraz ich ogrom sprawiły, że cały kompleks znajduje się na UNESCO. Obszar zajmuje 80 tys m2 i posiada 55 budowli, do których powoli wspinamy się na górę aby ostatecznie dotrzeć do miejsca pochówku Tokugawa Ieyasu.
Na terenie świątyni (czyli całego kompleksu) znajdziemy 3 słynne rzeźby:
- Hidariego Jingoro 3 mądrych małpek oznaczających, że "nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego" .
- rzeźbę zwaną "wyobrażenie słonia" autor rzeźby nigdy wcześniej nie widział słonia i nie czytał o tym jak wygląda, rzeźba powstała na podstawie tego co usłyszał od innych
- rzeźbą śpiącego kotka
Cały kompleks jest po prostu przepiękny a liczne zdobienia i rzeźby zachwycają. Pomimo ogromnego tłumu aż żal opuszczać to wyjątkowe miejsce.
Na sam koniec udajemy się do świątyni Futarasan gdzie jest cicho i spokojnie i tylko pojedyncze osoby jeszcze tu docierają. Powyżej świątyni biegnie szlak przez las do wodospadów, niestety robi się już powoli ciemno i nie zdążyliśmy już tam pójść. Wracamy do centrum miasta i przed powrotem jemy pyszny obiad w Hippari dako.
Wracamy do Tokio korzystając z JR Passa. To był piękny i długi dzień.
3.11 Tokio - Okunikko
Wczesnym rankiem zaopatrzeni w passy po Okunikko i mapę ze szlakami jedziemy pierwszym skinhansenem do Nikko (przesiadając się w Utsunomiya). Zmierzamy prosto na dworzec i jedziemy o 8.40 autobusem w kierunku Yumoto Onsen. Droga jest bardzo malownicza ale też bardzo kręta i stroma, co przyprawia część osób o chorobę lokomocyjną.
Wysiadamy przy wodospadzie Yudaki Falls i schodzimy kawałek od przystanku aby go zobaczyć. Stąd też zaczyna się nasz dalszy szlak. Wodospad jest piękny i robi naprawdę ogromne wrażenie ma 70 m wysokości i 25 m szerokości. Drogą do góry wzdłuż wodospadu możemy dotrzeć na sam jego szczyt.
Wracamy jednak na dół i tutaj rozpoczynamy szlak Senjogahara Moor prowadzący w całości drewnianymi kładkami najpierw przez las a następnie przez otwarty teren ze wspaniałymi widokami. W dodatku jest to jedno z nielicznych miejsc gdzie naprawdę nie ma tłumów, spotykamy tylko parę osób w ciągu całego 2 godzinnego spaceru. Po drodze znajdują się liczne ostrzeżenia o możliwości spotkania niedźwiedzi. Nadejście każdego japońskiego turysty najpierw obwieszcza nam dźwięk dzwoneczka przyczepionego chyba do każdego plecaka (oprócz naszych) :-).
Gdy szlak pod koniec wychodzi na główna drogę podjeżdżamy autobusem nad jezioro Chuzenji (Chuzenji Onsen). Zastanawiamy się co dalej robić gdy podjeżdża autobus na górę Hangetsu, która również była w naszych planach. Postanawiamy wykorzystać okazję i po około 20 minutach znajdujemy się na parkingu pod samym szczytem góry. Stąd jeszcze mamy około 20 minut stromego podejścia i możemy cieszyć się cudownym widokiem na jezioro i górę Nantai.
Wracamy na dół i jedziemy autobusem z powrotem do Chuzenji Onsen. Idziemy jeszcze zobaczyć wodospad Kegon, który znajduje się w pobliżu i wracamy jednym z ostatnich autobusów w stronę Tobu Nikko.
Jest już ciemno i jest taki korek, że droga powrotna z tego miejsca zajmuje nam ponad godzinę.
Wysiadamy w centrum i w małej knajpce jemy zupę ramen przed powrotem do Tokio, do którego docieramy gdy jest już naprawdę późno.
Mapka Okunikko:
4.11 Tokio
Rano jedziemy do Shinjuku i idziemy do budynków rządowych (goverment buildings) aby wyjechać windą na górę na punkt obserwacyjny i podziwiać stąd panoramę Tokio, która naprawdę robi wrażenie. Zjeżdżając na dół znajdujemy informację turystyczną i dowiadujemy się o autobusy w kierunku Mt. Fuji, która to jest w naszych planach na następny dzień. Pod wieżowcami w parku rozstawiony jest lokalny market z pamiątkami, antykami i używanymi rzeczami więc zaglądamy tutaj i znajdujemy piękne, japońskie filiżanki do zaparzania herbaty, które oczywiście wrócą z nami do domu. Korzystamy z ładnej pogody i jedziemy do ogrodu Rikugien i odpoczywamy w cieniu czerwieniących się liści klonu -momiji. Późnym popołudniem jedziemy do Shibuya na dworzec aby kupić bilety na jutrzejszy dzień na pierwszy autobus do Kawaguchiko. Autobusy odjeżdżają również z dworca Shinjuku (inna korporacja) ale z naszego hotelu najłatwiej jest nam podjechać metrem właśnie do Shibuya. Zwiedzamy dzielnicę i przechodzimy jednym z najbardziej zatłoczonych skrzyżowań będących tłem wielu filmów. Po wyjściu z metra na placu przed skrzyżowaniem znajdziemy pomnik słynnego, wiernego psa Hachiko, który codziennie czekał tutaj na swojego pana, nawet po jego śmierci. Jego historię możemy zobaczyć we wzruszającym filmie z Richardem Gere "Mój przyjaciel Hachiko".
Wieczór spędzamy na Harajuku na gwarnej ulicy Takeshita Dori będącej centrum mody szczególnie dla nastoletnich Japończyków.
5.11 Tokio - Kawaguchiko
Rano jedziemy do Shibuya i stamtąd autobusem do Kawaguchiko, jednego z pięciu jezior u podnóża Góry Fuji. Jezioro to jest jednym z najłatwiej dostępnych dla turystów ale też oferuje jedne z najpiękniejszych widoków na czynny wulkan Fudżi.
Dzisiaj mamy szczęście, pogoda dopisuje a nad głowami mamy błękitne niebo. Z Tokio jedziemy około 2 godzin. Autobus zatrzymuje się w tym samym miejscu, z którego odjeżdżają także lokalne autobusy w różne miejsca jeziora Kawaguchiko oraz nad jezioro Saiko.
Na miejscu kupujemy sobie bilety na powrót do Tokio oraz bilety (passy) za 1300 jenów na 2 dni obejmujące linie czerwoną (Kawaguchiko) oraz zieloną (jezioro Saiko). Bilet umożliwia podróżowanie pomiędzy dwoma jeziorami, wsiadanie i wysiadanie na dowolnych przystankach.
Naszym pierwszym celem jest pagoda Chureito. Aby do niej dotrzeć podjeżdżamy pociągiem - około 10 minut (stacja znajduje się za dworcem autobusowym) i wysiadamy na Shimo-Yoshida Station. Stąd prowadzą już znaki i tablice w stronę świątyni (około 10 minut spacerem).
Pagoda oferuje cudowny widok na Górę Fudżi, w dodatku możemy nacieszyć oczy piękna, czerwoną japońską jesienią. Wychodzimy na sam szczyt i widzimy w oddali idealnie widoczną górą a wraz z pagodą tworzą naprawdę niezapomniany widok.
Wracamy na dworzec i pociągiem docieramy z powrotem na mały dworzec skąd odjeżdżają autobusy w kierunku jeziora. Podjeżdżamy w okolice muzeum Sztuki i tutaj zaczynamy nasz spacer oglądając jesień w pełni. Idziemy wzdłuż jeziorka dochodząc do ostatniego przystanku czerwonej linii autobusowej. Jest naprawdę pięknie i ciepło podczas całego spaceru towarzyszy nam widok góry na tle bezchmurnego nieba. Docieramy do miejsca, w którym kończy się transport publiczny, tutaj zatrzymujemy się w maleńkiej kawiarence z pysznymi przekąskami i kawą a wszystko to z widokiem na Gorę Fudżi.
Postanawiamy nie wracać autobusem do centrum i idziemy dalej na sam koniec jeziora (około godziny) , trzeba tylko pamiętać, że odtąd szlak prowadzi już tylko główną, asfaltową drogą gdzie jest wzmożony ruch aut ale kierowcy są bardzo ostrożni. Po drodze zatrzymujemy się w miejscu oferującym podobno jeden z ładniejszych widoków na Fudżi "momiji tunnel" i faktycznie z tego miejsca góra opływa w czerwone liście klonu japońskiego momiji.
Dochodzimy do końca jeziorka skąd droga już zawraca drugim brzegiem. Tutaj biegnie zielona linia autobusowa nad jezioro Saiko i jedziemy do wioski Iyashi no Sato . Wioska, która kiedyś była zniszczona przez tajfun została odbudowana i obecnie stanowi skansen, w którym możemy kupić rękodzieła. 20 domów pokrytych strzechą wygląda bajkowo a nad wioską góruje potężna góra Fudżi.
Stąd wracamy już prawie ostatnim autobusem na dworzec. Tutaj wszystkie autobusy są spóźnione więc odjeżdżamy do Tokio z prawie 40 - minutowym opóźnieniem. Po drodze korki są tak duże, że droga do Tokio zajmuje nam 4 godziny. Wracamy do hotelu już bardzo późno.
6.11 Tokio - Kamakura
W ostatni dzień w Japonii chcemy zwiedzić Kamakure dawną stolicę Japonii. Miasteczko jest małe ale pełne świątyń, zabytków i wyjątkowej atmosfery.
Nieopodal dworca kolejowego znajduje się mały dworzec autobusowy, z którego możemy dojechać do bardziej oddalonych świątyń. Jest tutaj informacja gdzie dostaniemy czytelne mapki a pracownicy są bardzo pomocni.
Wsiadamy w autobus i podjeżdżamy do świątyni Hokokuji znanej przede wszystkim z malutkiego lasu bambusowego. Jest jeszcze wcześnie więc jesteśmy tutaj sami, spacerujemy dróżkami pomiędzy lasem obserwując jak promienie słoneczne próbują się przedrzeć przez łodygi bambusów. Jest cicho i przyjemnie. Na końcu lasu bambusowego znajduje się również tea house, w którym możemy napić się zielonej herbaty.
Zrobiło się tak ciepło i przyjemnie, że do następnej świątyni udajemy się spacerem.
Świątynia Kenchoji jest jedną z najważniejszych świątyń Zen w Kamakurze. Jest przepiękna a do głównego budynku dochodzi się aleją z 700-letnimi, wielkimi cyprysami.
Wracamy autobusem do ronda i idziemy główną, turystyczną ulicą , gdzie znajdują się sklepiki z różnorodnymi pamiątkami a także restauracyjki i sklepy ze słodyczami. Dochodzimy tak w okolice dworca autobusowego i zmierzamy dalej już w kierunku najbardziej rozpoznawalnego symbolu miasta czyli Wielkiego Buddy.
Daibutsu czyli Wielki Budda jest drugim, najwyższym posągiem Buddy z brązu w Japonii mając 11,4 metra wysokości.
Wychodząc od Wielkiego Buddy idziemy do świątyni Hasadera. Tutaj znajduje się z kolei najwyższy drewniany posąg w Japonii w dodatku pozłacany. Figura bogini miłosierdzia Kannon ma ponad 9 metrów wysokości. Przy schodach w ogrodzie świątyni znajdują się setki kamiennych figurek posągów Jizo. Gdy dotrzemy na szczyt znajdziemy się na tarasie widokowym skąd rozciąga się widok na miasto i plażę. Po drugiej stronie znajdziemy wejście do bardzo niskiej jaskini z rzeźbami bogów.
Świątynia jest naprawdę piękna.
Po wyjściu udajemy się jeszcze zobaczyć plażę, która nie robi na nas dużego wrażenia.
Wracamy na dworzec i wracamy późnym popołudniem do Tokio. Ostatni wieczór w Japonii spędzamy na zakupie pamiątek na Asakusa
7.11 Tokio- Fukuoka
Wczesnym rankiem pakujemy się, zostawiamy bagaże w hotelu i udajemy się na targ rybny Tsukuji, który jest jednym z największych tego typu na świecie. Rynek jest tłoczny i wszędzie jest duży ruch. Stał się tak wielką atrakcja turystyczną, że turyści wręcz przeszkadzali w sprzedaży , dodatkowo przejeżdżające wózki widłowe stanowią zagrożenie dlatego główna hala jest otwarta dla turystów dopiero od godziny 10 po najbardziej gwarnym biznesowo czasie. Aby zobaczyć aukcje tuńczyka trzeba złożyć podanie w biurze Informacji Turystycznej na terenie marketu i być na miejscu już przed 5 rano aczkolwiek wpuszczanych jest tylko 120 pierwszych osób. Nam udaje się wejść na główna halę targową prze 10 rano i obserwujemy naprawdę ogromny ruch, trzeba mieć oczy dookoła głowy. Wokół głównego targu znajdują się knajpki ze świeżym sushi, do których ustawiają się kolejki, są też stoiska, na których kupimy herbatę a także pamiątki. Po wyjściu z targu wracamy do hotelu po bagaże i pędzimy na dworzec. Stąd już tylko ostatni przejazd Skinhansenem do Fukuoki i powrót do domu.
PODSUMOWANIE jak zorganizować wyjazd:
Jednym z głównych kosztów wyjazdu są bilety lotnicze, obecnie jednak zdarzają się ciekawe promocje do "Kraju Kwitnącej Wiśni". Nam udało się kupić bilety w promocji linii KLM za 1680 zł z Krakowa do Fukuoki przez Amsterdam.
Jeśli chodzi o poruszanie się po Japonii polecamy wykupić Japan Rail Pass (JR Pass).
Jest rodzajem biletu dostępnym jedynie dla zagranicznych turystów, wystawianym na 7, 14 lub 21 dni. Wykupić go można tylko poza Japonią (polecamy biuro http://www.his-travel.pl/ ).
Z biura otrzymujemy rodzaj vouchera, który aktywujemy dopiero w Japonii, gdzie możemy sobie wybrać datę, od kiedy chcemy mieć aktywny JR Pass. Po okazaniu paszportów i wypełnieniu formularza dostajemy JR Pass w postaci małej książeczki i pokazujemy ją zamiast biletupodczas kontroli do danych pociągów. Uprawnia on do poruszania się jednymi z najszybszych pociągów Skinhansenami, ale również podmiejskimi i miejskimi liniami a także niektórymi promami (np.na Miyajima).Cena JR Pass w zależności od kursu walut to koszt około 800 zł/tydzień. Biorąc pod uwagę cenę jednego przejazdu Skinhansenem wynoszącym kilkaset złotych jest to naprawdę dobry zakup.
Np. przejazdy na naszej trasie: Kyoto - Tokyo to koszt około 250 zł, Tokyo - Fukuoka - 700 zł. Ceny są naprawdę wysokie a my podróżowaliśmy bardzo dużo i korzystaliśmy z JR Pass prawie codziennie.Naszą 3- tygodniową podróż zaplanowaliśmy tak, aby pierwszy tydzień zwiedzić wyspy Yaeyama i wykupić sobie JR Pass na pozostałe 2 tygodnie intensywnego zwiedzania kraju.
Na telefon można pobrać aplikację Hyperdia (http://www.hyperdia.com/en/) , która umożliwia sprawdzanie na bieżąco poszczególnych połączeń między dowolnymi miejscami (należy tylko odkliknąć pociągi nozomi i mizuho, których JR Pass nie obejmuje). Skinhanseny jeżdżą jednak tak często (co 10, 15 minut), że bez problemu zaplanujemy sobie przejazdy o dowolnej porze za wyjątkiem godzin nocnych, w których pociągi te nie jeżdżą.
Jeśli więc zamierzamy podróżować po całej Japonii (nie tylko po jednym lub dwóch miejscach) JR Pass szybko się zwróci i na pewno wyjdzie taniej niż zakup pojedynczych biletów.
Jeśli wiemy dokładnie gdzie i o której godzinie chcemy jechać mając JR Pass możemy w biurze na dworcu kolejowym zrobić sobie bezpłatnie rezerwację na danego Skinhansena (Japończycy muszą dodatkowo za nią płacić do ceny biletu). Będziemy mieli pewność, że mamy miejsca. Aczkolwiek nie jest to konieczne. Każdy pociąg ma kilka wagonów oznaczonych jako non-reserved dla osób bez wcześniejszej rezerwacji. Często tak właśnie podróżowaliśmy i nigdy nie zdarzyło nam się nie mieć wolnych miejsc.
Skinhanseny są super szybkie (prędkość dochodzi do 400 km/h), punktualne (zawsze przyjeżdżały i odjeżdżały co do minuty), komfortowe , wygodne i bardzo czyste a podróżowanie nimi to przyjemność.
HOTELE
Kolejną czynnością jeszcze przed wyjazdem jest rezerwacja hoteli. Nie lubię tego robić gdyż zawsze wydaje mi się, że jesteśmy ograniczani pewnym planem zwiedzania ale w Japonii jest to wręcz konieczne. Po pierwsze szukając wcześniej na serwisach rezerwacyjnych możemy trafić na promocję hoteli, po drugie trudno w to uwierzyć ale nie jest łatwe znalezienie hotelu wchodząc "z ulicy". Miasta są duże, hotele są rozrzucone na sporym obszarze a ceny regularne w hotelach wysokie.
Pierwszego dnia tuż po przylocie do Fukuoki zdarzyła nam się sytuacja, w której zostaliśmy bez hotelu. Pomimo tego, że zarezerwowaliśmy jeszcze z domu hotel przez serwis booking.com na miejscu okazało się, że obiekt jest nieczynny i zamknięty. Musieliśmy pojechać do centrum Fukuoki do Hataty gdzie znajdowało się sporo obiektów noclegowych. Hotelu szukaliśmy około 3 godzin chodząc od jednego do drugiego i wszystkie były zajęte. O 1:00 w nocy znaleźliśmy jedyny hotel, który miał wolny pokój i kosztował 500 zł za dwójkę. Na szczęście serwis booking.com stanął na wysokości zadania i zwrócił nam poniesione koszty. Ta sytuacja uświadomiła nam, że rezerwacja hoteli była konieczna.
Hotele były zawsze czyste, wyposażone w ręczniki oraz środki do pielęgnacji jak szampony, balsamy itp. Jedynym minusem była wielkość pokoi co jest charakterystyczne dla Japonii. Często pokoje były tak małe, że ledwo starczało miejsca na bagaże. Wyjątek stanowił najlepszy nasz hotel w Japonii - Japaning Hotel Saiin w Kioto, gdzie pokój, a w zasadzie apartament z dość sporą łazienką, pralką i aneksem kuchennym był po prostu ogromny.
Hotele zarezerwowaliśmy w większych miastach skąd robiliśmy wycieczki do tych bliższych i dalszych atrakcji, które planowaliśmy na bieżąco w zależności głównie od pogody.
Internet był dostępny w każdym hotelu. Na lotnisku dodatkowo po przylocie zaopatrzyliśmy się w kartę sim , która jest dostępna jest na7,14 i 21 dni iświetnie wszędzie działała.
Najlepszym przewodnikiem jest strona www.japan-guide.com. Zawiera ogromną ilość informacji na temat danego miejsca w Japonii, a przede wszystkim przejrzyste, jasne i szczegółowe (czego zabrakło mi w Lonely Planet) informacje jak dostać się z jednego miejsca do drugiego i jakim środkiem komunikacji zarówno dla osób posiadających JR Pass jak i tych bez. Zawiera również cenne mapki i opisy zabytków.
Japonia jest bardzo czystym krajem (pomimo faktu, że praktycznie nigdzie nie ma koszy na śmieci) i bardzo bezpiecznym.
Japończycy są kulturalni, mili i zawsze chętni do pomocy. Gdy o nią poprosimy za punkt honoru obiorą sobie udzielenie jej nam.
Copyright ©2024 Globtroterzy
Designed by Aeronstudio™