Termin: 22.09 - 05.10.2019
Namibia od dawna była na naszej liście marzeń. Niestety nie jest to kraj tani do podróżowania, więc marzenie to musiało poczekać… Aż do tego roku.
Okazało się, że możemy wygospodarować około 2 tygodni więc decyzja była szybka i jak zwykle bardzo spontaniczna, chociaż ze względu na specyfikę podróżowania po tym kraju nie była to dobra decyzja. Mieliśmy miesiąc na przygotowania, co okazało się za krótkim terminem. Musimy pamiętać przed wyjazdem, że trzeba skoordynować kilka najważniejszych rzeczy ze sobą takich jak bilety lotnicze, wizę, wypożyczenie samochodu oraz rezerwację noclegów, campingów szczególnie jeśli jedziemy w tak zwanym sezonie. Korespondencja z właścicielami campingów, hoteli naprawdę trwa, czasem na odpowiedź czekaliśmy kilka dni. Często okazywało się, że nie ma miejsc na danym campingu i trzeba zmienić trasę (jeśli jest to jedyny camping w okolicy). Znajomi rezerwowali miejsca na campingu w Sesriem (najbardziej popularny i oblegany camping w Namibii) nawet 3 miesiące wcześniej.
Plan był gotowy, noclegi niezarezerwowane. Z pomocą przyszedł nam Jurek z firmy Bocian Safari, u którego wynajęliśmy auto. Zarezerwował nam noclegi i wprowadził drobne poprawki w planie żeby jak to określił nasza podróż życia nie zamieniła się w koszmar życia. I tak stanęło na tym, że trasę zaplanowaną na około 21 dni robimy w 14… i mamy do przejechania około 5 tys km. Tak chcieliśmy… chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej. Czy była to dobra decyzja? Byliśmy zmęczeni to prawda ale nie potrafiłam zrezygnować z żadnej atrakcji. Wiem jednak, że kiedyś tam wrócimy.
Namibia nas oczarowała swoją autentycznością, pięknem zmieniających się krajobrazów, naturą, przyrodą, bogactwem zwierząt. Jest to naprawdę bezpieczny kraj. W porównaniu z innymi częściami Afryki, do których podróżowaliśmy kilka lat temu, tutaj czuliśmy się bezpiecznie i swobodnie. Myślę, że jest to idealny kraj na rozpoczęcie przygody z Afryką.
Info praktyczne
WIZA
Do końca sierpnia do Namibii Polacy potrzebowali wizę, którą mogliśmy załatwić w najbliższej Ambasadzie czyli w Berlinie. Jednak pod koniec sierpnia tego roku została podpisana ustawa o możliwości uzyskania wizy na lotnisku jednak formalności z tym związane i wprowadzenie w życia ustawy jeszcze są w toku.
Ze względu na krótki odstęp czasu od wejścia ustawy do naszego wyjazdu wysyłaliśmy do Berlina wszelkie potrzebne dokumenty. (koszt wizy to 80 Euro). Tym bardziej, że ani w naszym Ministerstwie ani w Ambasadzie w Berlinie nikt nie wiedział o zmianach ustawowych.
Link do ambasady: http://consular.namibia-botschaft.de/wp-content/uploads/2017/11/Tourist_Holiday_Business_Visa.pdf
Najlepiej dopytać i zorientować się w sytuacji odpowiednio wcześniej przed wyjazdem.
Zdarzyły sie sytuacje, że linie lotnicze nie wiedzą o tych zmianach i nie wpuszczają na pokład bez wizy...
WYNAJEM AUTA
Namibia jest krajem, gdzie w zasadzie transport publiczny nie istnieje. Aby móc swobodnie podróżować trzeba wynająć samochód, co stanowi największy wydatek.
Możemy wynająć samochód bez namiotu i wtedy jesteśmy zdani na droższe lodge i guesthousy lub tak jak my, wynająć auto z namiotem i większość nocy spędzić na tańszych campingach oglądając rozgwieżdżone niebo.
Przy wynajęciu auta bardzo ważną rzeczą jest pełne ubezpieczenie tzw. ZERO EXCESS. Oczywiście nie jesteśmy wtedy zwolnieni od odpowiedzialnośc za prawidłowe użytkowanie auta. Ubezpieczenie na pewno nie pokryje nam szkód związanych z nieprzestrzeganiem przepisów drogowych, prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu, jazdy w nocy (zabronione ze względu na obecność dzikich zwierząt).
Musimy też pamiętać, że w Namibii obowiązuje ruch lewostronny . Prędkość trzeba dostosować do panujących warunków, które potrafią się bardzo szybko zmienić. Na asfaltowej drodze max prędkość wynosi 120 km/h, na drogach szutrowych 100 km/h. Jednak np. w Parku Etosha nie można przekroczyć 60 km/h , podobnie jest w Parku Namib Naukluft.
Aby wypożyczyć i prowadzić samochód w Namibii potrzebujemy międzynarodowe prawo jazdy,które załatwimy w ciągu kilku dni w Urzędzie.
Najważniejszą rzeczą w czasie jazdy jest tankowanie na każdej stacji do pełna. Zdarzało się, że stacja, na której planowaliśmy zatankować była zamknięta lub skończyło się paliwo i z duszą na ramieniu docieraliśmy do kolejnej często oddalonej o kilkaset kilometrów.
INTERNET
Namibia to ogromne, dzikie przestrzenie więc często zdarzało się, że byliśmy poza zasięgiem. W wielu miejscach nie było również internetu na campingach więc korzystaliśmy wtedy z zakupionej karty SIM na lotnisku. Najkorzystniej wychodził plan tygodniowy z internetem 3GB/tydzień. -140 ND. Z kolei w Sesriem oraz w Etosha i Epupa Falls był zasięg ale nie działał internet zakupiony na lotnisku. W tych miejscach jednak można było wykupić w recepcji specjalny voucher na internet czasowy lub z określonym limitem danych.
CAMPINGI
Campingi w Namibii są bardzo czyste, schludne i na bardzo wysokim poziomie. Dostajemy swoje miejsce do zaparkowania auta, przeważnie mamy elektryczność, wodę, są również wspólne toalety i prysznice. Czasem zdarza się, że toalety, prysznice są wyłącznie przy recepcji, nie ma prądu (np. Spitzkoppe). Ale zawsze jest pięknie, dziko i naturalnie. Noclegi w Namibii sa bardzo zróżnicowane i każdy znajdzie coś dla siebie. Oprócz campingów znajdziemy też droższe lodge, które są bardziej luksusowe,mają prywatną łazienką, toaletę przeważnie również basen.
Tutaj znajdziecie vlog o noclegach w Namibii:
22.09 Windhouk
- nocleg w Arrebush Lodge Hotel (ze śniadaniem w formie bufetu)
- w stolicy najlepiej zrobić zakupy w jednym z centrów handlowym. Są one najlepiej zaopatrzonymi sklepami w całej Namibii. Kupimy tu dosłownie wszystko. Od kosmetyków, jedzenia, drewna na ognisko, mięsa przyrządzonego na grilla po adapter podróżny do kontaktu
- pieniądze najlepiej wymienić na lotnisku sprawdzając w kilku miejscach gdzie jest taniej i czy nie jest pobierana prowizja
- jeśli potrzebujemy korzystać z internetu podczas pobytu, kartę sim kupimy na lotnisku
Do Windhouku przylatujemy ok 11:00.
Lotnisko jest najlepszym miejscem na wymianę pieniędzy. Jednak warto posprawdzać tutaj kurs wymiany, gdyż w kilku punktach jest on inny. Czasami pobierana jest również prowizja, czasem nie. Kupujemy tutaj również kartę SIM do telefonu. Najkorzystniej wychodzi plan tygodniowy z internetem 3GB/tydzień. -140 ND. Pracownik firmy Bocian Safaris odbiera nas z lotniska i jedziemy ok 40 minut do Windhouk do Arrebush Lodge hotel.
Tu odbieramy auto, dostajemy wszystkie instrukcje i wskazówki, które mogą nam pomóc podczas trasy oraz prowadzenia samochodu w trudnych warunkach.
Jemy smaczny obiad w restauracji hotelu Arrebush i jedziemy do centrum handlowego Grove Mall (jedyne centrum otwarte w niedzielę) zaopatrzyć się w potrzebne rzeczy.
Sklep jest bardzo dobrze zaopatrzony i kupimy tu dosłownie wszystko co potrzebujemy.
Od środków higienicznych, kosmetyków po owoce, warzywa, mięso, pieczywo i drewno na ognisko. W niedzielę nie kupimy w sklepach alkoholu.
Niestety nie jest tanio. Ceny są o wiele wyższe niż w Polsce.
Zakupy robiliśmy jeszcze kilka razy ale kupowaliśmy już tylko przekąski na długą trasę typu orzechy, suszone mięso, owoce, soki i oczywiście wodę. Okazało się, że taniej wychodziło zakupić posiłki na campingu (jeśli była taka możliwość oczywiście). Na niektórych campingach nie było możliwości restauracji i wtedy przygotowywaliśmy wszystko sami zaopatrując sie wcześniej w potrzebne składniki.
23.09 Windhouk – Quiver tree forrest – 480 km - Fish River Canyon (750 km)
- nocleg w Hobas Camping (250 ND/os),
- jeśli macie możliwość i czas koniecznie zobaczcie Kanion Rzeki Rybnej (Fish River Canyon), który jest drugim największym kanionem na świecie, a widoki z różnych punktów widokowych są oszałamiające. Wstęp do kanionu 80 ND/os + 10 ND auto
- decydując się na kanion koniecznie trzeba zobaczyć po drodze las drzew kołczanowych. Wiek niektórych drzew szacowany jest na 300 lat
W Windhouk jemy śniadanie w Arrebush Lodge Hotel (w formie bufetu szwedzkiego) i przed 8:00 wyruszamy w drogę w stronę Keetmanshop. 4 km przed miastem skręcamy w stronę Quiver Tree Forest (wstęp 100 ND/os).
Zostawiamy auto na parkingu i idziemy zobaczyć las drzew kołczanowych.
Drzewa te są gatunkiem aloesu. Ich pień nie jest tak twardy jak w normalnych drzewach. Buszmeni (pierwsi mieszkańcy Kalahari) wydrążali miąższ z pnia, który służył im do przechowywania żywności i wody (ma bardzo dobrą izolację), a także jako kołczan (stąd drzewa kołczanowe) do przechowywania zatrutych strzał. Drzewa te rosną wolno, około 2-3 cm rocznie lecz mogą dochodzić do 9 metrów wysokości i osiągnąć wiek 200 – 300 lat.
Pierwszy raz kwitną dopiero po około 20, 30 latach i mają jasno żółte kwiaty. Rośliny te rosną pojedynczo, lecz zdarza się je spotkać w dużych grupach. Las kołczanowy jest naturalny i żadne drzewo nie zostało posadzone przez człowieka.
Zwiedzanie lasu zajmuje nam około 1,5 godziny, jedziemy do Keetmanshop, tankujemy i kierujemy się w w stronę Hobas.
Powoli zapada zmierzch. Ostatnią godzinę jedziemy już po zachodzie słońca mijając oryxy stojące przy drodze. Na miejsce docieramy po godzinie 20:00. To był długi dzień.
Na campingu jest restauracja, pomimo późnej pory możemy zamówić jeszcze ciepły posiłek. Są łazienki, toaleta i elektryczność do 22:00.
24.09 Fish Canyon River – Kolmanskop - Luderitz – 500 km
- nocleg w Guesthouse Obelix
- w okolicach Aus wypatrujcie dzikich koni, które nam udało się zobaczyć
- Jadąc w stronę Luderitz punktem obowiązkowym jest wymarłe miasto Kolmanskop. Oficjalnie miasto można zwiedzać w godzinach 8-13, jednak kupując droższy bilet wstępu możemy wejść popołudniu i zostać do zachodu słońca. Zaletą takiej opcji jest kompletny brak turystów.
Wstajemy przed 5 rano i jedziemy 10 km na wschód słońca do Fish River Canyon. Znajduje się tu kilka punktów widokowych, z każdego z nich perspektywa kanionu jest inna. Warto poświęcić trochę czasu i dotrzeć do kilku z nich. Nie można zejść samowolnie w dół do kanionu. Pomimo tego, że przy jednym z punktów dostrzeżemy łańcuchy umożliwiające zejście, potrzebujemy na to specjalnego pozwolenia. Musimy iść w grupie dźwigając zapasy jedzenia, a przede wszystkim wody. Szlak zaczyna się w pobliżu Hobas Point, kończy przy ciepłych źródłach w Ais. Trasa ma 80 km i zajmuje 5 dni i 4 noce. Fish River Canyon (Kanion Rzeki Rybnej) jest najwiekszym kanionem w Afryce i drugim największym na świecie. Ma 160 km długości, 27 km szerokości i 550 m głębokości w najgłębszym miejscu.
Po śniadaniu jedziemy w stronę Kolmanskop. Tankujemy na stacji w Aus (następna jest w Luderitz) i skręcamy przed Luderitz do Kolmanskop. Zwiedzanie „Miasta duchów” możliwe jest codziennie od 8 – 13. Jednak wykupując droższą opcje wstępu 300 ND/os. możemy wejść popołudniu i zostać do zachodu słońca. Zaletą takiej opcji jest to, że jesteśmy sami, nie ma żadnych turystów, możemy spokojnie zwiedzić miasto.
W 1908 roku robotnik pracujący przy budowie kolei znalazł lśniący kamień, który okazał się diamentem. Natychmiast powstało górnicze miasteczko z willami, teatrem, kręgielnią, salą do ćwiczeń i szpitalem, w którym znalazł się pierwszy w w całej Afryce Południowej rentgen. Nie służył on jednak do prześwietleń złamań ale do kontroli pracowników czy nie próbują wynieść diamentów w żołądku.
Miasto kwitło, a mieszkańcy zarabiali fortunę. Jednak w 1928 r wydobycie diamentów zaczęło spadać, a w pobliżu Oranjemund odkryto jeszcze bogatsze złoża. Mieszkańcy długo się nie zastanawiali i porzucili swoje domy zabierając tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Ostatni mieszkaniec wyjechał w 1956 r.
Miasto Kolmanskop powstało na wzgórzu, a swoją nazwę wzięło prawdopodobnie od kupca Colemana, którego wóz ugrzązł w piasku.
Od czasów gdy miasto opuścił ostatni mieszkaniec, pustynia odbiera sobie to, co jej zabrali ludzie. Wdziera się do pustych domów zawłaszczając sobie przestrzeń i pozostawione przedmioty.
Z Kolmanskop jedziemy do miasta portowego Luderitz, udaje nam się jeszcze przespacerować po mieście i zobaczyć magiczny zachód słońca.
25.09 Luderitz – Sesriem - 500 km
- nocleg na campingu Sesriem NWR camp: 350 ND/os. Jest to jedyny camping na terenie parku, więc jeśli chcecie być w Deadvlei tak jak my na wschód słońca, lub wspiąć się na jedną z wydm musicie tutaj zarezerwować nocleg i to z dużym wyprzedzeniem
- na terenie campingu jest stacja benzynowa, restauracja z bardzo smacznymi posiłkami (wybór nie jest duży ale wszystko jest smaczne i świeże) oraz sklep.
- w recepcji należy wykupić pozwolenie na wjazd do parku (czasem sprawdzane jest przy bramie wjazdowej/wyjazdowej więc zawsze trzeba mieć go przy sobie, szczególnie rano gdy stoimy w kolejce przed bramą. 80ND/1 dzień/1 os., 10ND/samochód
- nie działa internet zakupiony na lotnisku, można wykupić w recepcji voucher z określonym limitem internetu
- na terenie parku jest ograniczenie prędkości do 60 km/h
- brama parku jest otwierana godzinę przed wschodem słońca i zamykana godzinę po zachodzie słońca
- zakaz używania dronów
- na pustyni znajdziemy welwiczje przedziwną, która jest symbolem Namibii. Jej liście mogę mieć kilka metrów długości i osiągać wiek 1000 lat
- Pustynia Namib jest najstarszą pustynią na świecie, ma około 80 mln lat
- tankować w Aus
Wyjeżdżamy z Luderitz w burzy piaskowej, która towarzyszy nam praktycznie całą drogę. Dopiero ostatni odcinek przed Sesriem możemy podziwiać widoki.
Na camping docieramyy przed 17:00.
Sesriem NWR camp jest jedynym campingiem usytuowanym przy bramie wjazdowej do Sossusvlei. Jeżeli chcemy pojechać na wschód słońca i wspiąć się na wydmy lub do Deadvlei musimy nocować właśnie w tym miejscu, gdyż brama wewnętrzna do parku otwierana jest godzinę przed wschodem słońca, a zamykana jest godzinę po zachodzie słońca.
Na campingu znajduje się recepcja, bar i restauracja. Każde miejsce campingowe ma swój kran z wodą, oświetlenie, kontakty do podładowania sprzętu, miejsce na rozpalenie ogniska. Są ogólnodostępne toalety i prysznice z ciepłą wodą.
Całą noc szalała burza piaskowa. Wstajemy o 4:30, składamy namiot i jedziemy przez bramę do Deadvlei. Droga do parku to około 60km.
Droga z Sesriem w stronę Deadvlei:
Zaraz za bramą w prawo jest zjazd na wydmę Elim Dune (idealne miejsce na podziwianie zachodu słońca). Po około 45 km znajduje się wydma 45 Dune, na którą można się wspiąć i podziwiać wschód słońca. My jednak jedziemy dalej do końca asfaltowej drogi gdzie znajduje się pierwszy parking 2 x 4. Od tego momentu konieczny jest napęd 4 x 4 , należy także spuścić nieco powietrza z opon aby przejechać przez grząski piasek. Nie można się zatrzymywać, ci którzy to zrobili już musieli porzucić tutaj auta i iść na nogach (ok 5 km) a potem odkopywać koła w piasku.
Po kilku kilometrach udaje nam się dotrzeć do ostatniego parkingu. Tu zostawiamy auto i możemy iść albo do Deadvlei albo wspiąć się na wydmę Big Daddy. Naszym celem jest Deadvlei. Jeśli nie macie samochodu z napędem 4 x 4 można wynająć na campingu auto z kierowcą (koszt 180 ND/os.)
Widok doliny jest obłędny, tym bardziej, że jesteśmy tutaj sami w największej atrakcji Namibii.
Oglądamy spektakl wschodzącego słońca okrywającego blaskiem ciemne konary drzew. Cały ten obszar był kiedyś zieloną doliną. Jednakże kilkaset lat temu rzeka zmieniła swój bieg i zielone dotąd drzewa zaczęły umierać tworząc ten niezwykły krajobraz. Ich suche konary wznoszą się ku niebu. Niektóre z drzew mogą mieć nawet 900 lat. Za nami widać turystów wspinających się na Big Daddy. Gdy nacieszymy się już tym magicznym miejscem powoli wracamy a z naprzeciwka nadciągają grupy turystów. Tuż po wschodzie słońca wzmaga się wiatr i znowu zaczyna się tak intensywna burza piaskowa, że wracamy na camping. Jemy w restauracji śniadanie i czekamy aż pogoda się ustabilizuje.
Popołudniu wybieramy się do kanionu Sesriem. Jest to chyba najlepsza pora, gdyż popołudniowe światło oblewa pomarańczową barwą ściany kanionu.
Na zachód słońca jedziemy do Elim Dune, jednej z najpiękniejszych wydm porośniętej trawami. Widok ze szczytu jest bajkowy. Po zachodzie słońca znowu wzmaga się wiatr.
Co zobaczyć na terenie parku:
- Sesriem Canyon
- Elim Dune - najpiękniejsza wydma na zachód słońca
- Dune 45 -wydma położona na 45 kilometrze, idealna na wschód słońca
- Big Daddy - jedna z najwyższych wydm
- Deadvlei - martwa dolina, najsłynniejsze i najpiękniejsze miejsce w Namibii
27.09 Sesriem – Solitaire – Walvis Bay – Swakopmund - 350 km
- nocleg w Drift Wood Guesthouse
- warto zatrzymać się w małym miasteczku Solitaire. Znajduje się tutaj stacja benzynowa i mała kawiarnia serwująca słynną na całą Namibie szarlotka. Charakterystycznym znakiem są wraki samochodów
- nie przegapić Zwrotnika Koziorożca (tropic of Capricorn)
- w Walvis Bay zobaczymy stada flamingów
Rano wstajemy przed 5 rano i jedziemy jeszcze raz do Deadvlei. Dzisiaj pogoda się poprawiła, burza piaskowa przeszła. Robimy zdjecia i wyruszamy w stronę Solitare, które słynie z pysznej szarlotki i starych, porzuconych aut. Cukiernię założył szkocki poszukiwacz przygód Percy Cross McGregor i przygotowywał najlepsza szarlotke w okolicy. Pomimo śmierci Percy'ego, jego sława i sława pysznego ciasta jest nadal żywa.
Robimy sobie tutaj krótką przerwę i jedziemy do Walvis Bay. Za Solitare zatrzymujemy sie przy tablicy informującej nas, że przekraczamy Zwrotnik Koziorożca. Dalej droga prowadzi przez krajobraz jak na księżycu i zmienia się co kilka kilometrów. Najpierw są skały a dalej wyżłobiony przez rzekę przepiękny kanion rzeki Kuiseb.
W Walvis Bay jedziemy na lagunę zobaczyć stada flamingów. Idziemy na spacer wzdłuż wybrzeża i spotykamy małe stado pelikanów czekających na resztki ryb z małego stoiska.
Do Swakopmund docieramy późnym popołudniem. Nocujemy w Driftwood hotel. Każdy pokój jest precyzyjnie dopracowany, a wnętrza mają ciepłą barwę drewna. Z balkonu rozciąga się widok na Atlantyk i plażę. Wieczór kończymy w Kucki’s Pub na pysznej kolacji.
28.09 Swakopmund – Cape Cross - Spitzkoppe - 300 km
- nocleg na jednym z najpiękniejszych campingów w Spitzkoppe
- Cape Cross słynie z największej na świecie kolonii kotików afrykańskich
Swakopmund jest letnią stolicą Namibii i miejscowością wypoczynkową, a temperatury są tu zawsze niższe niż w pozostałej części kraju. Przekonujemy sie o tym z samego rana gdy wita nas deszcz. Jemy pyszne śniadanie (dobrze mieć czasem przerwę od gotowania na campingach) i idziemy na spacer bulwarem nad samym oceanem. Miasto to założone przez Niemców ma swoisty charakter i zabudowę będącą pod wpływem niemieckiej architektury kolonialnej.
Miasto to oferuje bardzo dużo atrakcji m.in loty widokowe, rejsy, jazdę po wydmach na quadach, skoki na spadochronie i słynie ze sportów ekstremalnych
My jedziemy dalej. Droga do Cape Cross prowadzi wybrzeżem i jest bardzo widokowa. Zatrzymujemy się zobaczyć słynne, zatopione wraki.
Cape Cross słynie z największej kolonii kotików afrykańskich na świecie. Już z daleka słychać charakterystyczne odgłosy stada fok, a także ich zapach. Stado robi ogromne wrażenie. Część z fok pilnuje na lądzie młodych, część pływa w oceanie. Zapach po odchodach fok jest tak silny, że jeszcze cały dzień czujemy go na sobie.
Do Spitzkoppe docieramy późnym popołudniem. Jest to jeden z najładniejszych campingów, na jakim do tej pory spaliśmy. Toalety i prysznice znajdują się tylko przy recepcji.
Na campingu możemy sami wybrać sobie miejsce na zaparkowanie samochodu i rozbicie namiotu. Nigdzie nie ma wody ani elektryczności.
Zachód słońca najlpiej podziwiać z którejś ze skał. Miejsce to jest jednym z najlepszych do astrofotografii, brak elektryczności, a co za tym idzie świateł na campingu sprawia , że w nocy mamy cudowny spektakl drogi mlecznej i rozgwieżdżonego nieba.
29.09 Spitzkoppe- Twyfelfontain - 250 km
- nocleg na campingu Aabadi Mountain View Campsite
- w okolicy zobaczymy pustynne słonie, które występują tylko w Namibii i Mali. Bezkrwawe safari zorganizujemy w Aabadi Campsite lub w Twyfelfontain Lodge
- w Twyfelfontain znajduje się około 2000 naskalnych petroglifów szacowanych na około 6000 lat
Wschód słońca w Spitzkoppe podziwiamy z jednej ze skał. Najbardziej spektakularnym miejscem jest łuk skalny z przepięknym widokiem na całą okolicę. Spacerujemy i wspinamy się na różne skały żeby zobaczyć coraz to nowe widoki i utwierdzić się w przekonaniu, że jest to jedno z najpiękniejszych miejsc w Namibii (zaraz po deadvlei). Wracamy na camping i przygotowujemy sobie śniadanie i ruszamy dalej. Przy drodze mijamy żyrafy i antylopy.
Przed Twyfelfontain można kupić pamiątki sprzedawane przez plemiona Himba i Herero.
Popołudniu docieramy na camping Aadabi Mountain View. Obsługa jest przemiła. Na terenie campingu znajduje się restauracja, gdzie można sobie zamówić posiłki. Na recepcji jest możliwość naładowania potrzebnego sprzętu. Tego samego dnia jedziemy jeszcze zobaczyć skansen ludności Damara i ich tradycyjne życie (living museum). Przewodnik pokazuje różne gatunki roślin, zarówno te, które są trujące i te, które wykorzystywane są w lecznictwie, przygotowanie skóry zwierzęcej do wyrobu ubrań, tradycyjne tańce. Chcemy jeszcze tego samego dnia zobaczyć słynne rysunki skalne, niestety już o 16:00 centrum zostało zamknięte. Wracamy na camping, wychodzimy na skały na zachód słońca i przygotowujemy sobie ciepłą kolację.
30.09 Twyfelfontein – Palmwag – Sesfontain - 230 km
- nocleg na Ongongo Campsite
- właściciel campingu organizuje wycieczkę do wioski Himba
O 7 rano wyruszamy na poszukiwanie pustynnych słoni (zarezerwowaliśmy sobie wycieczkę na naszym campingu). Rano okazuje się, że jedziemy sami. W odkrytym samochodzie dostajemy koce, po chwili okazują się bardzo przydatne. Ranki na pustyni potrafią być naprawdę zimne. Cała wycieczka zabiera nam około 4 godzin. Droga jest przepiękna a krajobraz zmienia się co kilka kilometrów z pustynnego na marsjański. Po około 1,5 godziny docieramy do niewielkiej wioski, w której znajduje się wodopój dla słoni. Kilka kilometrów dalej natrafiamy na ich niewielkie stado. Pustynne słonie występują tylko w Namibii i w Mali. Ze względu na mniejszą ilość jedzenia są o wiele mniejsze od pozostałych gatunków słoni.
Gdy już nacieszymy się słoniami wracamy na camping, jemy śniadanie i jedziemy do centrum zobaczyć 6000-letnie rysunki naskalne. Cała wycieczka trwa około 45 minut, odbywa się w małych grupkach a każdej z nich przydzielony jest jeden przewodnik. To tutaj zobaczymy słynne, skalne rysunki, których wiek szacuje sie na około 6000 lat, wpisane są na UNESCO. Najbardziej znane petroglify to lew i żyrafa.
W dalszą drogę wyruszamy dopiero po 13:00 w kierunku Palmwag. Do Ongongo docieramy około 16:00. Ostatni odcinek drogi jest offroadowy i wymagający. Camping jest przepiękny i ma swój wodospad tworzący naturalny basen. Nie ma tu ani restauracji ani recepcji ale jest dziko, pięknie i naturalnie. Każde miejsce campingowe ma swoją toaletę, prysznic i miejsce do gotowania.
01.10 Ongongo - Epupa Falls - 350 km
- nocleg w Epupa Falls Chalet
- jeśli macie czas koniecznie zobaczcie tą część Namibii. Jest zupełnie inna niż reszta kraju, dzika, pusta, nieturystyczna. Jadąc szutrową drogą bedziecie mijać wioski Himba i ich mieszkańców wypasających bydło i kozy
- tankować w Opuwo
- zobaczyć wioskę Himba (Living Museum) lub wybrać sirę na wycieczkę zorganizowaną na campingu
Rano wyruszamy do Epupa Falls. Znowu droga zaskakuje nas przepięknym krajobrazem. W okolicy Opuwo zobaczymy ludność z plemion Himba. Około 40 km za Opuwo znajduje się skansen, żywa wioska Himba. Do wioski można wejść tylko z przewodnikiem, który jest jednym z mieszkańców wioski. Bardzo niewielu turystów zapuszcza się w te tereny stąd wioska ta nie jest popularnym celem turystycznym. Jest bardzo prawdziwie i autentycznie. Przewodnik opowiada nam jak wygląda codzienne życie w wiosce, ich zwyczaje i tradycje.
Kobiety nigdy się nie myją, nacierają swoje ciało sproszkowana ochrą z kozim mlekiem, która chroni ich skórę również przed słońcem. Aby nadać ciału zapach (zamiast perfum) kobiety okadzają się dymem ze specjalnego drewna. Naprawdę polecamy. Nie było w tym nic sztucznego i nieprawdziwego, czego najbardziej się obawialiśmy.
W drodze do Epupa zaskakują nas baobaby. Baobab to najbardziej niezwykła roślina na świecie. Drzewa te nie mają liści przez większą część roku. Białe kwiaty żyja tylko jeden dzień. Drzewo to przechowuje setki litrów wody wykorzystywanej w porze suchej. Ich owoce bogate w witaminę C wykorzystywane są w leczeniu podobne jak ich liście. Pień może mierzyć do 15 m szerokości, a ich wiek określa się przez datowanie radiowe węglem które wykazało, że drzewa te mogą żyć do 2000 lat. Ta część Namibii zwana Damaraland jest zupełnie inna niz reszta kraju. Czujemy się tutaj jak w innym świecie. Jadąc szutrową droga mijamy proste wioski Himba i widzimy ich mieszkańców wypasających bydło i kozy. Niesamowity, dziki i prawdziwy obraz kraju. Jadąc kilka godzin nie spotkaliśmy też żadnych turystów a w samym miasteczku było tylko kilka osób.
Popołudniu docieramy do Epupa Falls, które znajdują się tuż przy granicy z Angolą. Na rzece Kunene znajduje się 38 małych wodospadów. Widok z tarasu restauracji na wodospad mający 60 m wysokości jest cudowny. Chce się usiąść, nic nie robić i chłonąć widoki.
Do wodospadu można podejść po kamieniach albo zobaczyć go z góry z punktu widokowego, na który można dotrzeć spacerem z campingu. Tutaj istnieje możliwość zorganizowania wyjazdu do wiosek Himba, można też wybrać się z przewodnikiem na poszukiwanie krokodyli.
02.10 Epupa Falls - Etosha Park - 400 km
- nocleg w Dolomite Campsite
- na terenia Parku jest absolutny zakaz wysiadania z samochodu
- nie można wwozić mięsa
- zakaz wwiezienia dronów i używania ich na terenie parku
Rano jemy pyszne śniadanie z niesamowitym widokiem na wdospadu i przed 8:00 rano wyruszamy w stronę Parku Etosha. Droga zajmuje nam około 8 godzin. Najpiękniejszym odcinkiem trasy jest szutrowa droga do Opuwo, dalej do samego Parku jest już asfalt. Nieziemskie krajobrazy urozmaica nam znowu obecność ludności Himba wypasającej swoje kozy i bydło.
Opuwo nie należy do najprzyjemniejszych miejsc. Jest jednak ważnym miejscem, gdyż tu znajduje się stacja benzynowa, na której kupimy napoje, przekąski i liczne pamiątki.
Przed wjazdem do parku znajduje się bramka weterynaryjna. Sprawdzana jest zawartość lodówki. Na teren parku nie można wwozić mięsa pod żadną postacią. Podobnie jest z dronem, nie można go wwieźć ani go używać na całym terenie parku. Gdy nas spytano o drona powiedzieliśmy, że nie mamy.
Przy bramie należy zapłacić wstęp do parku oraz opłatę za samochód (3 dni 340 ND za 2 os i samochód).
My zostajemy dzisiaj w Dolomite Camp. Na campingu znajdują się ekskluzywne domki z tarasem z widokiem na równiny. Na terenie campingu są 2 restauracje, basen, widok na oczko wodne, do którego wieczorem przychodzą nosorożce.
Jest przepięknie. Dzisiaj już zostajemy na campie i rozkoszujemy się tym niezwykłym miejscem. Czasem potrzeba trochę luksusu.
03.10 Etosha Park (Dolomite Camp - Halali Camp)
- nocleg na campingu Halali
Park Etosha jest jednym z największych parków na świecie. Pomimo swojej powierzchni nie trudno zobaczyć tutaj stada zwierząt, szczególnie w porze suchej, podczas której zwierzęta gromadzą się przy licznych oczkach wodnych.
W parku znajdują sie 4 bramy wjazdowe, przy ktorych znajduja sie również campingi:
Przeważnie przy każdym z campingów znajduje się oczko wodne, do którego w nocy przychodzą dzikie zwierzęta.
Zwiedzając park największą frajdą jest możliwość samemu jeżdzić po wytyczonych ścieżkach i zaglądac do oczek wodnych. Nie potrzebujemy (jak np w Masai Mara) ani kierowcy ani specjalnego transportu. Musimy tylko pamietać, że nie można wysiadać z auta, nie można zjeżdżać z wytyczonych ścieżek ani przekraczać prędkości 60 km/h. Gdy chcemy się zatrzymać na posiłek lub odpocząć musimy poszukać specjalnych miejsc tzw "rest point" , które są odgrodzone płotem. Wjeżdżając należy sobie otworzyć bramę a następnie ją zamknąć.
Jeśli nie chcemy jeżdzić własnym samochodem na każdym campingu jest możliwość transportu (w grupie) jednak odbiera to przyjemność samodzielnego poszukiwania zwierząt. Np. w Halali Camp zorganizowane safari kosztuje 650-750 ND/os.
W parku warto spędzić kilka dni i spać na różnych campingach.
My spaliśmy pierwszą noc w Dolomite Camp, drugiego dnia jechaliśmy na nocleg do Halali Camp odwiedzając po drodze mniejsze oczka wodne i te przy Olifantsrus oraz przy Okaukuejo, gdzie również zatrzymaliśmy się na lunch.
04.10 Etosha Park (Halali Camp) - Windhouk - 500 km
Wstajemy wcześnie rano i po śniadaniu jeździmy jeszcze po scieżkach w pobliżu campingu i oczek wodnych w poszukiwaniu zwierząt. Jedziemy również do Okaukuejo na obiad, tankujemy i idziemy do oczka wodnego. Tu spotyka nas niespodzianka. Najpierw przychodzi kilka słoni samców a gdy odchodzi widzimy 40-osobowe kolejne stado słoni z młodymi. Widok jest tak zachwycający, że nie możemy się stąd oderwać co sprawia, że do Windhouku przyjeżdżamy wraz z zachodem słońca.
Fish River Canyon
Kolmanskop
Sesriem
Solitaire
Walvis Bay
Cape Cross
Spitzkoppe
Twyfelfontain
Sesfontain i Himba
Epupa Falls
Etosha Park
Copyright ©2024 Globtroterzy
Designed by Aeronstudio™